Siemianowice: Szczepionka na wszystko. Nawet na narodową zgodę.
Od kilkunastu dni tematem nr 1 (także w Siemianowicach) jest szczepionka przeciw koronawirusowi. Rządzący obiecują już dostępność od stycznia, ale nie obiecują informacji jak będzie wyglądała wielka akcja szczepień. Oczywiście NARODOWYCH SZCZEPIEŃ.
Nikt z WIELKICH OBIECYWACZY nie zająknie się nawet, że dostęp do szczepionki będziemy mieli dzięki Unii Europejskiej,
która dokonała stosownych zamówień i której agencja dopuści szczepionkę do stosowania w krajach Unii.
Wygląda w słowach rządzących, jakby to premier Morawiecki sprowadził ją dla Polaków.
Minister Zdrowia opowiada już jak będzie wyglądała akcja szczepień, ale jeszcze nie wie, kto ją przeprowadzi.
Na razie ogłosił konkurs, którego zapisy niezbyt podobają się lekarzom. Widocznie wciąż mają na względzie zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów.
Politycy myślą raczej o czym innym – jak tu uciec przed odpowiedzialnością za zaniedbania z okresu minionego lata, kiedy epidemia miała sobie odejść, ale – cholera taka złośliwa – nie odeszła.
Teraz pytaniem jest kiedy nadejdzie szczepionka. W minioną środę (2 grudnia) minister zdrowia, Adam Niedzielski mówił
„Myślę, że pierwsze dostawy szczepionek będą na przełomie stycznia i lutego”
Z kancelarii premiera płyną słowa o początku stycznia. Zapewniają jakby to tylko od nich zależało.
Tymczasem w Wielkiej Brytanii, która już na początku grudnia dopuściła szczepionkę do użytku, liczono, że jeszcze przed końcem roku otrzymają jej 10 milionów dawek, ale z powodu problemów z ich produkcją najprawdopodobniej będą to 4 miliony.
Odeszły za to od nas dziesiątki tysięcy ludzi, ojców, matek, braci, których zmógł COVID-19 i niewydolność polskiego systemu opieki zdrowotnej.
Dlatego szczepionka jest taka ważna. My czekamy z nadzieją na koniec zarazy, politycy z nadzieją na odwrócenie trendów w malejących słupkach poparcia. Więc obiecują, że już za chwileczkę, już za momencik wszyscy będziemy zaszczepieni.
Ale rząd ma swoja definicje słowa „wszyscy”. Więc ogłasza kolejność dla poszczególnych grup wiekowych i zawodowych. Zatem preferowani będą:
- pracownicy służy zdrowia;
- mieszkańcy Domów Pomocy Społecznej i pacjenci Zakładów Leczniczo-Opiekuńczych;
- osoby powyżej 60. roku życia;
- służby, które wspomagają walkę z COVID-19 – m.in. policja i wojsko.
Jakoś nie ma mowy o nauczycielach – a to ponoć szkoły były rozsadnikiem zachorowań wg rządowej propagandy, nie ma mowy o pracownikach handlu, którzy codziennie twarzą w twarz stają z dziesiątkami i setkami klientów, a przecież trzeba było zamykać galerie handlowe i sklepy z meblami.
Nie ma też mowy o pracownikach branż, których natychmiastowe uruchomienie oznacza ich przetrwanie – gastronomia, rekreacja, rozrywka, turystyka zwykła i biznesowa.
Rząd ma specjalistów od wszystkiego: od praw kościoła w Polsce, od praw kobiet, od psikania gazem w demonstrantów, ale gdy chodzi o szczepienia przeciw COVID-19 zapowiada narodową dyskusje – bo co, specjalistów mu zabrakło?
Rząd mówi przy tym o NARODOWEJ zgodzie, ale jednocześnie jedzie do Radia Maryja, i bez słowa sprzeciwu przyjmuje judzące słowa księdza biznesmena.
Może więc dobrze byłoby, aby w kręgu doradców Ministra Zdrowia znaleźli się lekarze specjaliści od chorób zakaźnych i szczepień?
Ponieważ ich nie ma, więc w projekcie NARODOWEJ strategii NARODOWYCH szczepień są „propozycje dotyczące benefitów dla osób, które zaszczepią się na koronawirusa.”.
Oto sposób myślenia miłościwie nam panujących o Polakach. Ich trzeba przekupić, więc zamiast mądrej i przekonywującej kampanii informacyjnej są „pewne benefity”.
A może prezydent „wszystkich Polaków”, szczególnie zaś tych, którzy się nie szczepią – pamiętamy jak podczas kampanii opowiadał dyrdymały o wolności od obowiązkowych szczepień – powie w publicznym wystąpieniu czy się zaszczepi czy nie? Niech pokaże prawdziwą twarz i swój stosunek do pandemii.
Foto – Rząd ustalając uprzywilejowanie w kolejności szczepień wziął pod uwagę względy społeczne a nie gospodarcze.