Zawadzki, sowiecki zbrodniarz, czy zagubiony człowiek?

Dobieszowice, niewielka miejscowość w powiecie będzińskim, granicząca z Piekarami Śląskimi oraz bardziej znanym Rogoźnikiem. Buduje się tu coraz więcej mieszkańców Bytomia, Siemianowic, Chorzowa, bo w miarę tanio i okolice jeszcze zielone. Nie to jednak jest tematem, który chciałbym poruszyć.

Otóż w środku Dobieszowic, na tzw. Tatarskiej Górce, jest zabytkowy Dworek a naprzeciwko okazały budynek szkoły. Do niedawna jeszcze nosiła ona imię Aleksandra Zawadzkiego, obecnie patronem został Kazimierz Wielki (na szczęście ta postać nie podlega dekomunizacji). I zapewne z tej przyczyny to właśnie w Dobieszowicach odbyła się 7 listopada sesja na temat tego kim właściwie był eks – patron generał, wojewoda śląski (jak niektórzy mówią śląsko – dąbrowski) i w jakich czasach przyszło mu żyć i działać.

Organizatorami imprezy Instytut Pamięci Narodowej z Katowic oraz lokalne Stowarzyszenie „Brynica”. Wszystko odbywało się w sali dworku. Referentów było trzech:

  • dr hab. Adam Dziuba z IPN „PPR a administracja województwa śląskiego w latach 1945 – 48”;
  • dr Janusz Mokrosz z Muzeum w Chorzowie „Oświata i kultura jako element politycznej i propagandowej działalności pierwszego komunistycznego wojewody śląskiego” (dr Mokrosz jest zresztą autorem biografii A. Zawadzkiego);
  • dr Jarosław Krajniewski z Muzeum Sztygarka w Dąbrowie Górniczej „Pamiątki po Aleksandrze Zawadzkim w zbiorach Sztygarki”.

Szczerze mówiąc, jako w końcu politolog z wykształcenia, byłem zaskoczony obiektywnym podejściem do postaci Zawadzkiego. Pierwszy z prelegentów, dr Dziuba wykazał słabość aparatu PPR i przypadkowość doboru kadr po II wojnie a także stopniową eliminację z władz działaczy PPS i powstańców śląskich. Najciekawsze jednak dla mnie był głos dra Mokrosza, który pokazał, że Zawadzki, który wydobył się z biednej rodziny zagłębiowskiej przeszedł różne koleje losu, walczył po stronie Polski w wojnie roku 1920, trafił do sanacyjnego więzienia. I w ogóle miał szczęście, że ominęła go stalinowska czystka działaczy KPP w roku 1937.

Do naszego regionu trafił niejako na zsyłkę, gdyż był w opozycji wobec Gomułki. Wrócił – jako człowiek Bieruta- do stolicy wtedy kiedy towarzysz „Wiesław” poszedł w odstawkę. Będąc w Katowicach Zawadzki stworzył Fundusz Odbudowy Szkół (obowiązkowe opodatkowanie na rzecz odbudowy placówek oświaty), lubił także ludzi kultury a zwłaszcza jedną divę operową, której umożliwił emigrację do Włoch…

Całą czarną robotę podobno odrabiał za niego Jerzy Ziętek, jego zastępca, mający przedwojenne doświadczenie samorządowe. Aleksander Zawadzki, mający braki w wykształceniu, nadawał się zresztą do celów reprezentacyjnych a nie do codziennej pracy. Stąd do końca swych dni był przewodniczącym Rady Państwa i lubił podróże. Wracając do imprezy 7 listopada (przypadkowa zbieżność z rocznicą Rewolucji Październikowej?).

Ponieważ na dyskusję było mało czasu – odnotowano jedynie dwa głosy, przeważnie na temat zbrodni komunistycznych – a oficjele już przybyli na następną odsłonę, czyli XV lat Stowarzyszenia Brynica nie udało się zabrać głosów żadnemu ze świadków wydarzeń powojennych (a byli obecni na sali, głównie panie). Bo wieść gminna głosi, że o budowę nowej szkoły poprosiły Generała kobiety z Dobieszowic. I cała miejscowa ludzkość była zadowolona kiedy szkołę otwarto. Ba, wielu mieszkańców pracowało przy jej budowie w czynie społecznym.

Im było obojętne, czy Zawadzki był UB, KGB, czy TW. Ważne, że dzieci uczyły się w godziwych warunkach. Historia kołem się toczy…

Jeszcze jedna ciekawostka, Aleksander Zawadzki w wieku 16 lat podjął pracę w Hucie Jedność, fizycznie pracował od 14 roku życia.

Z. A. Wieczorek (ZEW)

Były redaktor i wydawca „Gazety Nad Brynicą”

Czytaj nas, co wtorek. Powiadamiać Cię e-mailem ?
Powrót do strony głównej, czyli najnowszego wydania naszego Tygodnika