My nie uciekniemy ze Śląska!

katowice dworzec

W dniu 17 września – po złożeniu list kandydatów do sejmiku województwa śląskiego – czworo radnych klubu Śląskiej Partii Regionalnej podpisało ważną deklarację. Aniela Jany, Henryk Mercik, Janusz Wita i autor tych słów zobowiązali się, że w przypadku uzyskania mandatów w zbliżających się wyborach samorządowych, wypełnią je do końca. Oznacza to, że nie wystartują w wyborach do parlamentu Rzeczypospolitej czy Europejskiego, nie obejmą też stanowisk, których nie można łączyć z funkcją radnego.

Mogłoby się wydawać, że zobowiązanie regionalistów jest oczywistością. Odkąd znaleźli się w sejmiku w roku 2010 – wówczas kandydując z list Ruchu Autonomii Śląska – nikt z ich grona nie podjął próby porzucenia regionu na rzecz Warszawy czy Brukseli. Okazuje się jednak, że pośród reprezentowanych w samorządzie wojewódzkim ugrupowań, regionaliści są wyjątkiem. W ciągu ostatnich ośmiu lat odnotowano bowiem 44 próby porzucenia mandatu przez radnych partii ogólnopolskich, z czego ponad połowa zakończyła się powodzeniem.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że warszawskie partie traktują sejmiki jako poczekalnię na pociąg do stolicy. Uniemożliwia to systematyczną pracę i rzetelny namysł nad problemami regionu. Zamiast konsekwencji i gospodarskiej odpowiedzialności zbyt często otrzymujemy puste fajerwerki. Przykładem jest zbliżająca się Juromania, święto Szlaku Orlich Gniazd, które promować ma niewielki fragment nieśląskiej części województwa za, bagatela, 2 miliony złotych z regionalnego budżetu. To więcej niż przeznacza się na unikatową i docenianą w skali całej Polski Industriadę. Trudno nie postrzegać owego pomysłu w ścisłym związku ze zbliżającymi się wyborami – w materiałach reklamowych nie mogło przecież zabraknąć twarzy polityków PO i PSL, którzy staną w wyborcze szranki.

Doskonałą ilustrację różnicy między myśleniem regionalistów ze Śląskiej Partii Regionalnej oraz działaczy warszawskich partii były dwie odbywające się równolegle konferencje prasowe. Podczas gdy marszałek województwa zapowiadał jurajskie przedwyborcze igrzyska za grube pieniądze, Henryk Mercik, reprezentujący ŚPR w zarządzie województwa, mówił o potrzebie ratowania bezcennego zabytku architektury przemysłowej – Elektrociepłowni „Szombierki” w Bytomiu. Do jej przejęcia regionaliści namawiali koalicjantów już kilka lat temu, ostrzegając, że prywatny inwestor nie poradzi sobie z wyzwaniem. Obawy te okazały się w pełni uzasadnione – właściciel obiektu nie zapewnił wkładu własnego i środki europejskie, przeznaczone na remont, przepadły.

Mieszkańcy naszego regionu są w szczęśliwej sytuacji. Mają realny wybór między ugrupowaniem, które zakorzenione jest na Śląsku i rozwiązywaniu śląskich problemów poświęca całą swą energię a skłóconymi ugrupowaniami warszawskimi, których lokalni działacze muszą uzgadniać każdy krok z władzami w stolicy. Nas nie interesuje polsko-polska wojna o stołki w Warszawie. Mamy dość do roboty u siebie.

Jerzy Gorzelik – radny wojewódzki i sekretarz generalny Śląskiej Partii Regionalnej

Czytaj nas, co wtorek. Powiadamiać Cię e-mailem ?
Powrót do strony głównej, czyli najnowszego wydania naszego Tygodnika