Rosomak z Siemianowic [cz.22]

#Task Force „Rosomak”

„Rośki”, „Mistrzowie Ciętej Riposty” „Zielone
Diabły” – tak nazywane były w Afganistanie Kołowe
Transportery Opancerzone Rosomak. Dwoma
pierwszymi nazwami ochrzcili je polscy żołnierze,
którzy służyli w misji NATO ISAF, trzecią nadali talibowie.
Afganistan dla tych wozów stał się poligonem,
na którym potwierdziły swoją wartość.
Rzadko człowiek ma w swoim życiu okazję przeżyć
prawdziwe chwile wzruszenia – mówi Janusz Zemke
– kilka lat temu byłem w Afganistanie. Rozmawiałem
w bazie Sharana z grupą żołnierzy z Międzyrzecza.
Nagle jeden z nich, kapral, powiedział: „Panie ministrze,
jeśli ktoś będzie pana krytykował za kupno dla nas Rosomaków,
niech Pan nas wezwie na świadków. Dzięki nim
jesteśmy tutaj bardziej bezpieczni”.
Na misji podczas jednej zmiany było najwięcej
aż 140 wozów. Wraz z zainicjowaniem w 2012 r.
operacji powrotu Polskiego Kontyngentu Wojskowego
z misji liczba ta stopniowo malała. Afgańczycy
do niedawna nazywali Rosomaki „Zielonymi
Diabłami” (na początku wysyłano je na misję pomalowane
na zielono, dopiero z czasem przemalowano
je w barwy pustynne). Długo talibowie nie potrafili
ich pokonać. Znaleźli jednak sposób – miny-pułapki,
które wypełnione są nawet stu i więcej kilogramami
materiału wybuchowego. Takim ładunkom, zwanych
przez żołnierzy ajdikami (od angielskojęzycznego
skrótu IED – improvised explosive device), nawet
Rosomaki nie były w stanie się oprzeć. Mimo tego
żołnierze nadal bardzo sobie chwalą efektywność
bojową, manewrowość i odporność na wybuchy
tych pojazdów.
To świetne wozy, ale nie idealne. Czasem trafiają na
„ajdiki”, czasem coś się psuje – opowiada szef serwisu
WZM w Afganistanie Jan Walczak – nasi pracownicy są
tam, by je naprawiać i serwisować

CDN

Czytaj nas, co wtorek. Powiadamiać Cię e-mailem ?
Powrót do strony głównej, czyli najnowszego wydania naszego Tygodnika