Rosomak z Siemianowic [cz.17]

rosomak transporter w wodzie

# Z taśmy zjechał ostatni czołg
Z czasem związki wojska i WZM rozluźniły się.
Szczególny rozdźwięk nastąpił w latach 90., gdy MON
przestało dawać regularne zlecenia siemianowickiej
fabryce. W 1991 roku z linii produkcyjnej zjechał
ostatni czołg i dla zakładu zaczął się kryzys. Remonty
czołgów przekazano Wojskowym Zakładom Motoryzacyjnym
nr 5 w Poznaniu.
Początek lata 90. to prawdopodobnie najtrudniejszy
okres w dziejach siemianowickiego przedsiębiorstwa.
Z braku wojskowych zamówień, dyrekcja
zakładu zaczęła poszukiwać zleceń, gdzie tylko się
dało. W porozumieniu z Fabryką Maszyn Żniwnych
w Płocku pracownicy „wojskowych” remontowali
urządzenia rolnicze. Potem WZM nawiązał kontakt
z kopalniami, hutami i przemysłem naftowym.
W Siemianowicach remontowano dla nich sprzęt
i urządzenia, łącznie z Gwarkami, górniczymi taśmowymi
przenośnikami węglowymi, które naprawiano
pod ziemią. Ale tych zleceń było i tak, jak na lekarstwo.
Tym bardziej, że przemysł, z którym współpracował
zakład, też popadał w coraz większe tarapaty.
Dlatego w WZM zaczęło się cięcie kosztów i zwolnienia.
Roman Kyzioł pamięta, że załoga, z liczącej
ponad tysiąc osób, skurczyła się wówczas do 330
pracowników.
Na szczęście wojsko w tym czasie pracowało
nad programem modernizacji samochodów opancerzonych
BRDM-2. W Wojskach Lądowych było
ponad tysiąc tych pojazdów sprowadzonych z byłego
Związku Sowieckiego od końca lat 60.
W 1994 roku Ministerstwa Obrony Narodowej,
wspólnie z Komitetem Badań Naukowych, opracowało
założenia modernizacji BRDM-2. W 1995 roku
Wojskowe Zakłady Mechaniczne wygrały rywalizację
na realizację tego zlecenia. Głównym efektem
zwycięstwa było, że to właśnie w Siemianowicach
Śląskich powstał projekt kołowego pojazdu rozpoznawczego
Żbik. To zlecenie znacznie poprawiło
nadszarpniętą kondycję finansową zakładu. Znowu
mógł on pracować pełna parą, zaczęto nawet zatrudniać
nowych pracowników.
W 2000 roku zakład nawiązał współpracę
z Angolą. Pięć lat później podpisano kontrakt.
Podobnie, jak dwadzieścia lat wcześniej w Indiach,
fachowcy z Siemianowic pomagali miejscowym
uruchomić zakład remontu pojazdów wojskowych.
Kontrakt realizowano dwa lata. W Angoli pracowało
kilku fachowców z Wojskowych Zakładów Mechanicznych.
Jednak ten projekt nie przyniósł tak dużych
zysków, jak wcześniejszy z Indiami. Trzeba było
nadal szukać projektów zapewniających przetrwanie
i rozwój Wojskowych Zakładów Mechanicznych
w Siemianowicach Śląskich.

Czytaj nas, co wtorek. Powiadamiać Cię e-mailem ?
Powrót do strony głównej, czyli najnowszego wydania naszego Tygodnika