Jak dokopać sąsiadom?
Jak dokopać sąsiadom? A może idąc na wybory,
Gdy mówimy o frekwencji wyborczej wszyscy mobilizujemy się nawzajem i podnosimy istotne argumenty. Ja nie będę powtarzał truizmów o „aktach demokracji” „odpowiedzialności obywatelskiej”, „ korzystania z praw” czy „wolności wyboru”. Wszystkie one są prawdziwe ale powtarzane zawsze i na okrągło straciły swą atrakcyjność i siłę przekonywania.
Chociaż wybory to sprawa absolutnie poważna i ważna, jednak aby zachęcić do sportowego podejścia do wyborów bez równoczesnego wskazywania jakichkolwiek preferencji politycznych,( bo przecież i tak każdy wie, że Kukiz 15 jest najlepszym lokalnym wyborem), proponuję aby spojrzeć na kwestię frekwencji na zasadzie współzawodnictwa z sąsiednimi miejscowościami i regionami. Winno być ambicją każdego mieszkańca Siemianowic aby zrobić „lepszy wynik” niż inni.
W czasie ostatnich wyborów samorządowych nie było w Siemianowicach najlepiej. Frekwencja w mieście (40,65 %) była poniżej średniej województwa, a ta wynosiła 43,34%. Nieco pocieszającym jest fakt, że obok w Katowicach było jeszcze gorzej bo tylko 39,27% uprawnionych wyszło z domu. Daleko jednak Siemianowicom do np. Koszarawej w Żywieckim gdzie do urn poszło 79,1% wyborców a w Niegowej w Myszkowskim to nawet 79,3%. Oznacza to, że frekwencja tam była prawie dwukrotnie wyższa.
Nie czas teraz rozważać dlaczego występują takie różnice. Czas jednak aby Siemianowice postarały się przynajmniej pokonać najbliższych sąsiadów gdzie frekwencja jednak była wyższa. Trzeba pokonać Czeladź (47%) Wojkowice (48%) Piekary (46,3%). Jak widać dla tych, którym aby pójść na wybory niewystarczająca jest motywacja polityczna czy obywatelska pozostaje, być może zwykła, przyjacielska rywalizacja sąsiedzka.
Siemianowiczanie! W dzień wyborów warto wyjść z domu. Nieistotnym jest na kogo oddacie głos. Nawet nieważny do frekwencji się liczy. Chyba Czeladź czy Wojkowice da się pokonać a skoro już oddacie głosy to można się przy tym przez chwilę zastanowić na kogo.