Duma i nowoczesność

Jerzy Gorzelik, Grzegorz Długi

Całkiem niedawno jedna ze stacji telewizyjnych przedstawiła stowarzyszenie „Duma i nowoczesność”, propagujące tzw. czystość rasową. Dziennikarze pokazali, jak neonaziści na specjalnych koncertach słuchają pieśni narodowosocjalistycznych i ochoczo podnoszą ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. Pośród zebranych narodowców nie brak i takich, którzy mają na ciele wytatuowane swastyki lub symbole SS.

Wielu kojarzy ruchy narodowe z ruchami autonomicznymi, dla tego poprosiliśmy o komentarz Jerzego Gorzelika, Ruch Autonomii Sląska, jak i posła RP Grzegorza Długiego z Kukiz’15. Wszak, to Kukiz’15 wprowadził do Sejmu przedstawicieli narodowców.



Jerzy Gorzelik, Ruch Autonomii Śląska

Narodowcy na Górnym Śląsku są środowiskiem marginalnym. W podwójnym sensie. Po pierwsze, to niewielkie grono osób, co samo w sobie nie musi być dyskwalifikujące. Po drugie, to grupa skupiona wokół idei spóźnionych i szkodliwych. Radykalny nacjonalizm sam w sobie jest zły, jednak w regionie, w którym spotykają się różne tradycje i narodowości jest zły podwójnie. Organizacyjna słabość narodowców sprawia jednak, że trudno upatrywać w nich poważne niebezpieczeństwo. Realne zagrożenie stanowią nie ci, którzy jednego dnia obchodzą w lesie urodziny Hitlera, a drugiego jadą do Warszawy na marsz niepodległości i krzyczą „Chwała Wielkiej Polsce!”. Zagrożeniem są ci, którzy wykorzystują swą pozycję polityczną, by głosić nienawiść do obcych i ogłupiać społeczeństwo, wmawiając mu moralną wyższość Polaków nad innymi narodami. Ci, którzy odmawiają Ślązakom prawa do własnej tożsamości, historii, edukacji, kontynuując komunistyczną politykę kłamstw o naszym regionie. W przeciwieństwie do zdeklarowanych narodowców, mają oni realny wpływ na naszą rzeczywistość. A nie brak ich w szeregach największych polskich partii.


Grzegorz Długi, poseł RP z Kukiz’15

Żyjemy w czasach niewiarygodnego zamieszania w podawanym nam pakiecie pojęć, idei, terminów czy słów. Czasem mam wrażenie, że dla niektórych ważniejsze jest wytworzenie fonetycznego skojarzenia danego słowa – w sensie aby budziło konotacje miłe albo groźne, ciepłe lub mroźne – niż jego faktyczne znaczenie. I nie inaczej jest w posługiwaniu się przez współczesnych polityków czy dziennikarzy i publicystów takimi hasłami jak faszyzm, narodowiec, patriota, autonomista ale także takimi jak Polak, Ślązak, Niemiec, Rosjanin, Żyd itd. Powstał taki bałagan, że już nie wiadomo kto co ma na myśli gdy posługuje się niektórymi słowami. Zatraciliśmy możliwość odróżnienia endeka od faszysty, autonomisty od Niemca, narodowca od patrioty a szowinisty od np. warszawiaka . Obawiam się, że łatwo i szybko nie będziemy w stanie tego wszystkiego poukładać, tym bardziej że politycy i dziennikarze wcale nie są tym zainteresowani. Jedyną obroną zwykłego obywatela jest myśleć swoje i nie słuchać tych wszystkich mądrali w mediach. Tym bardziej, że nie możemy zawsze zakładać dobrej woli. Przychodzi mi do głowy, że niedawna prowokacja dziennikarska pokazująca miłośników Hitlera gdzieś tam w lesie na Śląsku nie była przypadkiem. Ktoś może chciał przemycić dwie sprawy i zagrać na starych negatywnych stereotypach. Z jednej strony chciano narodowców przedstawić jako faszystów a z drugiej, że to właśnie dzieje sią na Śląsku bo pewnie Ślązacy to często hitlerowcy. Tak, wiem, brzmi to idiotycznie, ale działa. Nie ma żadnego znaczenia to, że zbitka Ślązak – narodowiec to tak jak sucha woda czy mroźny upał. Nasi spece od polityki uwielbiają grać podprogowymi przekazami aby robić nam wodę z mózgu. Kochają też wytwarzać wyimaginowanych wrogów lub wymyślać niebezpieczeństwa aby konsolidować zwolenników . W taki sposób ze spokojnych z natury Ślązaków zrobiono ludzi niebezpiecznych. Podobnie każe się zapomnieć o zaawansowanym samorządzie bo przecież można to nazwać autonomią, a autonomia to według nich oddanie kraju Niemcom. No i jak tu dyskutować i proponować np. odtworzenie Skarbu Śląskiego. Każdy chyba się zgodzi z tym np. w Katowicach lepiej wiedzą jak wydawać swoje pieniądze niż w Warszawie. Tym bardziej, że w Warszawie też wydają „nasze” pieniądze. Ale wracając naszego regionalnego pomieszania pojęć. Jest jedna prosta metoda uporządkowania i poukładania tego i to właśnie w lokalnym kontekście – wystarczy odwiedzić Teatr Korez i zobaczyć „Mianujom mie Hanka”.

Czytaj nas, co wtorek. Powiadamiać Cię e-mailem ?
Powrót do strony głównej, czyli najnowszego wydania naszego Tygodnika