Coś musiał skopać
Jest taki dowcip: siedzi człowiek nad piwem kolejnym i stara się przypomnieć: co to ja maiłem skopać? Żonę? Psa? Ogródek! Przypominał sobie olśniony.
Podobna historia, ale z drobnymi zmianami – nie miał biedak ogródka – przytrafiła się pewnemu siemianowiczaninowi.
Otóż w czwartek (25 kwietnia) ok. północy policjanci otrzymali zgłoszenie, że nietrzeźwy mężczyzna dobija się do drzwi wejściowych, ponieważ chce zobaczyć się z konkubiną i swoim dzieckiem. Gdy mundurowi przyjechali, zastali samą zgłaszającą, która oświadczyła, że jej konkubent poszedł sobie. Podczas przeprowadzania interwencji do policjantów przyszli mieszkańcy i powiadomili, że jakiś mężczyzna uszkodził zaparkowany samochód. Szybko ustalono, że był to 28-letni konkubent kobiety.
Mundurowi wyruszyli szukać agresora. Już po chwili wypatrzyli go idącego jedną z ulic na Bańgowie. Pomimo podjętej próby ucieczki, 28-latek został zatrzymany. Dalszą część nocy spędził w policyjnym areszcie. Jak ustalono mężczyzna skakał i kopał w karoserię auta oraz rzucał w pojazd koszem na śmieci. Właściciel auta wstępnie oszacował straty na 5 tysięcy złotych. 28-latek usłyszał zarzut zniszczenia mienia. Za popełnione przestępstwo grozi mu surowsza kara, ponieważ popełnił je w warunkach tzw. recydywy oraz jego działanie zostało zaliczone jako czyn chuligański.